piątek, 24 maja 2013

Sillent Hill

Sillent Hill


Silent Hill to znana seria Konami, którą zapoczątkował Silent Team i kontynuował do czwartej części. Tym razem skupie się na opisie serii a nie pojedynczej gry dlatego omawianie rozgrywki ograniczę do poziomu najbardziej ogólnego.
Niezależnie od części są to gry typu surwiwal horror, bardziej ogólnie przygodowe gry akcji. Opierają się głównie na rozwiązywaniu zagadek, walce, ucieczce i przetrwaniu jak najdłużej. Oczywiście najważniejsza jest fabuła i klimat. Zbieramy przedmioty fabularne, leki, amunicję i inne pomoce w walce. Na koniec zawsze nas czeka parę zakończeń gry.
Klimat zmienia się w zależności od odsłony, ale co do wytycznych można wyróżnić chęć wzbudzenia poczucia alienacji, niepokoju przeplatanego przerażeniem, odrealnienia, braku kontroli i wrażenie, ze tracimy ostatnie zmysły. Powinnam tez podkreślić bardzo dobitnie uczucie lęku. Proszę nie mylić lęku ze strachem, celowo użyłam słowa lęk gdyż strach dotyczy rzeczy racjonalnych, natomiast lęk jest całkowicie irracjonalny. Historie są oparte na psychologicznych konfliktach lub onirycznych, religijnych czy astrologicznych historiach.
Muzyka jest podkreślana jako jeden z największych atutów tej gry. Jest bardzo rozpoznawalna i w rzeczy samej dobra, Odpowiedzialny jest za nią Akira Yamaoka i zachęcam zainteresowanych by sami sięgnęli po sound track z gier. Pozwolę sobie nie opisywać moich wrażeń muzycznych.
Za to poświecę sporo miejsca na wrażenia estetyczne. Tutaj też skupie się na ogólnym stylu serii. Można powiedzieć, że Silent Hill jest wyjątkowo brudnym, zakrwawionym i zaniedbanym miejscem. Nic dziwnego w końcu to siedlisko demonów i można uznać, ze przeszło lokalną apokalipsę. Brud wydaje się być jakby żywą tkanką miejsc jakie odwiedzamy. Coś w tym jest, ze bałagan nadaje duszy miejscu. W sterylnych pomieszczeniach nikt nie mieszka i zazwyczaj są bezosobowe. Tutaj osobowość miejsca aż kapie z sufitu na głowy. Istoty i niektóre przedmioty są wyciągnięte jak z surrealistycznych wizji artysty lub mordercy-sadysty. Cały ten świat wygląda jak ilustracja najgorszych koszmarów sennych. I jest tu nawiązanie do pewnego przejścia między światami. W każdej z odsłon pojawia się tak zwany otherworld, wtedy jest jeszcze gorzej. Wszystko zalewa się krwią i absurd sięga szczytu, nie mówiąc już o szansy na szybki zgon. Myślę, że jest to dobry moment na wspomnienie o jednym z najbardziej przerażającym bohaterze gier komputerowych – Piramidhead. Konstrukcja każdego przeciwnika jest kunsztem okropności. Często są to zabiegi z rodzaju Frankensteina, ale najciekawsze są te, które nieczego tak na dobrą sprawę nie przypominają i przez tą niewiadomą straszą najbardziej. Ta zasada tyczy się właśnie sławnego Piramidhead`a, niedorzeczny trójkąt na głowie kryje niewiadomą i wywołuje automatyczny sprzeciw w podświadomości jako coś zupełnie niepasującego.
Akcja rozgrywa się w mieście jak można przypuszczać o tej samej nazwie co seria. Błąkamy się po jego zamglonych ulicach i wnętrzach budynków. Miasto jako opuszczone prócz brudu zawiera nieco przestarzałe sprzęty. Wszystko jest zachowane w ciemnych kolorach, o małym nasyceniu barwy lub w wyblakłych odcieniach.

Łącząc te wszystkie elementy jakie pokrótce opisałam powstaje oryginalny świat surrealizmu pokropionego krwią i lękiem. Historie wciągająca, niepokojące i nie zawsze zrozumiałe. Na koniec niezwykle inspirujące doznania wizualne.