Sillent Hill
Silent
Hill to znana seria Konami, którą zapoczątkował Silent Team i
kontynuował do czwartej części. Tym razem skupie się na opisie
serii a nie pojedynczej gry dlatego omawianie rozgrywki ograniczę do
poziomu najbardziej ogólnego.
Niezależnie
od części są to gry typu surwiwal horror, bardziej ogólnie
przygodowe gry akcji. Opierają się głównie na rozwiązywaniu
zagadek, walce, ucieczce i przetrwaniu jak najdłużej. Oczywiście
najważniejsza jest fabuła i klimat. Zbieramy przedmioty fabularne,
leki, amunicję i inne pomoce w walce. Na koniec zawsze nas czeka
parę zakończeń gry.
Klimat
zmienia się w zależności od odsłony, ale co do wytycznych można
wyróżnić chęć wzbudzenia poczucia alienacji, niepokoju
przeplatanego przerażeniem, odrealnienia, braku kontroli i
wrażenie, ze tracimy ostatnie zmysły. Powinnam tez podkreślić
bardzo dobitnie uczucie lęku. Proszę nie mylić lęku ze strachem,
celowo użyłam słowa lęk gdyż strach dotyczy rzeczy racjonalnych,
natomiast lęk jest całkowicie irracjonalny. Historie są oparte na
psychologicznych konfliktach lub onirycznych, religijnych czy
astrologicznych historiach.
Muzyka
jest podkreślana jako jeden z największych atutów tej gry. Jest
bardzo rozpoznawalna i w rzeczy samej dobra, Odpowiedzialny jest za
nią Akira Yamaoka i zachęcam zainteresowanych by sami sięgnęli po
sound track z gier. Pozwolę sobie nie opisywać moich wrażeń
muzycznych.
Za
to poświecę sporo miejsca na wrażenia estetyczne. Tutaj też
skupie się na ogólnym stylu serii. Można powiedzieć, że Silent
Hill jest wyjątkowo brudnym, zakrwawionym i zaniedbanym miejscem.
Nic dziwnego w końcu to siedlisko demonów i można uznać, ze
przeszło lokalną apokalipsę. Brud wydaje się być jakby żywą
tkanką miejsc jakie odwiedzamy. Coś w tym jest, ze bałagan nadaje
duszy miejscu. W sterylnych pomieszczeniach nikt nie mieszka i
zazwyczaj są bezosobowe. Tutaj osobowość miejsca aż kapie z
sufitu na głowy. Istoty i niektóre przedmioty są wyciągnięte jak
z surrealistycznych wizji artysty lub mordercy-sadysty. Cały ten
świat wygląda jak ilustracja najgorszych koszmarów sennych. I jest
tu nawiązanie do pewnego przejścia między światami. W każdej z
odsłon pojawia się tak zwany otherworld, wtedy jest jeszcze gorzej.
Wszystko zalewa się krwią i absurd sięga szczytu, nie mówiąc
już o szansy na szybki zgon. Myślę, że jest to dobry moment na
wspomnienie o jednym z najbardziej przerażającym bohaterze gier
komputerowych – Piramidhead. Konstrukcja każdego przeciwnika jest
kunsztem okropności. Często są to zabiegi z rodzaju
Frankensteina, ale najciekawsze są te, które nieczego tak na dobrą
sprawę nie przypominają i przez tą niewiadomą straszą
najbardziej. Ta zasada tyczy się właśnie sławnego Piramidhead`a,
niedorzeczny trójkąt na głowie kryje niewiadomą i wywołuje
automatyczny sprzeciw w podświadomości jako coś zupełnie
niepasującego.
Akcja
rozgrywa się w mieście jak można przypuszczać o tej samej nazwie
co seria. Błąkamy się po jego zamglonych ulicach i wnętrzach
budynków. Miasto jako opuszczone prócz brudu zawiera nieco
przestarzałe sprzęty. Wszystko jest zachowane w ciemnych kolorach,
o małym nasyceniu barwy lub w wyblakłych odcieniach.
Łącząc
te wszystkie elementy jakie pokrótce opisałam powstaje oryginalny
świat surrealizmu pokropionego krwią i lękiem. Historie
wciągająca, niepokojące i nie zawsze zrozumiałe. Na koniec
niezwykle inspirujące doznania wizualne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz